fbpx

Jedna historia

W pierwszym stopniu szkoły muzycznej był okrzyknięty geniuszem, drugi Mozart. Właściwie, jeszcze zanim poszedł do szkoły, to już wszyscy wiedzieli, że ma talent i będzie wielki.

Przez większość czasu w szkole wszystko przychodziło mu z dużą łatwością. Do tego stopnia, że właściwie niewiele musiał się przygotowywać. Prawdziwy talent! I tak z dużymi nadziejami ze strony nauczycieli i rodziców, oraz wielkimi osiągnięciami wkroczył na drugi stopień. Przekonany o tym, że jest najlepszy, ma talent i doskonale gra kontynuował swoje podboje i korzystał z uznania ze strony swojego otoczenia.

Aż przyszedł ten dzień – gdy po raz pierwszy w życiu coś poszło nie tak. Nie tak to miało wyglądać. Wprawdzie mógł się tego spodziewać, bo nie ćwiczył za wiele, ale przecież wcześniej też to nie było potrzebne, czemu tym razem było inaczej?

Te sytuacje zaczęły się powtarzać. Otoczenie zaczęło zwracać uwagę by się bardziej przykładał, żeby nie marnował talentu, żeby wziął się do pracy. A on pracował, więcej niż dotychczas, ale nie mógł po sobie przecież dać poznać, bo by mogło się okazać, że jednak nie jest utalentowany.

Mam talent, jestem najlepszy, nie mogę tego zepsuć. Coraz częściej martwił się, że nie udźwignie, że nie da rady. Zaczął się bardzo denerwować przed każdymi zajęciami. Zaczął wymyślać różne powody, dla których nie może przyjść. Gdy już się na nich pojawiał to podawał wiele wymówek, dla których nie dał rady poćwiczyć… Nie mógł przecież przyznać, że nie umie się za to zabrać, że nie wie jak to zrobić, że nie daje rady. Ma talent, ma być drugim Mozartem

Spodziewasz się jaki jest koniec? Może jednak nie dopiszę końca i zastanówmy się co się stało. Może uda nam się znaleźć sposób na uratowanie tego młodego człowieka?

Jestem geniuszem

Wiesz, że bardzo niewielu geniuszy i “cudownych dzieci” osiąga mistrzostwo i kontynuuje rozwój muzyczny? Jeden z powodów być może właśnie przeczytałaś przed chwilą w poprzednim paragrafie.

Każdy z nas ma jakąś historię o sobie, kim jesteśmy, jakie role pełnimy na co dzień, jakie są nasze mocne i słabe strony, co lubimy a czego nie, o czym marzymy, jakie są nasze nadzieje i aspiracje. Każdy z nas ma jakąś historię i dobrze! Ona nam pomaga określić kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, czego chcemy, a czego nie.

Czasem jednak przywiązujemy się do tej historii bardziej niż to jest potrzebne. Pozwalamy, żeby historia o nas samych, ta narracja, którą tworzymy w swojej głowie rządziła naszym zachowaniem i dyktowała sposób naszego funkcjonowania. Tak jakby ta historia była nami. Jestem geniuszemjestem mądrajestem beznadziejnajestem słaba.

Czy widzisz ten problem?

Nasz kolega z pierwszego akapitu miał o sobie historię, taką, której sam sobie nie wymyślił. Często jest tak, że ta historia jest w jakiś sposób “nabyta”. Ta historia go mocno zdefiniowała, na tyle się z nią utożsamił, że gdy tylko sytuacja zaczęła jej zaprzeczać, rozsypał się. Czy się pozbiera?

Gdy zbyt mocno wtopimy się w naszą historię i pozwolimy jej rządzić naszym życiem tracimy dystans do siebie i do sytuacji, w których się znajdujemy. Brakuje nam wtedy zdolności zrobienia kroku w tył i zobaczenia, że to jaką mamy o sobie historię do powiedzenia to tylko pewna narracja, konstrukt zbudowany z wielu słów i obrazów. Zatapiamy się w tej historii i nasze granice pomiędzy naszą historią, a tym kim jesteśmy zaczynają się rozmywać.

Co w zamian?

A gdyby tak podjąć wyzwanie i wziąć krok w tył? Spojrzeć na swoją historię jak na scenę, na której te wszystkie słowa i obrazy tylko grają swoje role, a my na nie patrzymy, obserwujemy z pewnego dystansu. Dzięki temu jesteśmy w stanie dostrzec, że jesteśmy od nich odrębni. Jestem utalentowany to tylko myśl, etykieta, zdanie. Czy ta myśl ma dyktować mi sposób mojego zachowania?

Wszelkie podobieństwa do jakichkolwiek postaci są przypadkowe. Choć nie tak bardzo – nie zdajemy sobie nawet sprawy jak wiele osób ma podobną historię…

Spodobało Ci się?

Podziel się tym z kimś, komu może się to przydać, albo spodobać 🙂